wtorek, 20 października 2015

P R O L O G



Zegar wybił północ.
Minuta po minucie, sekunda za sekundą, jak to bywa w rzeczywistości; codzienności którą żyć nie chcemy, ciągle wodzeni za nos historiami, baśniami, opowieściami, legendami, a czasami nawet…
Tak, czasami koszmarami, horrorami, dramatami.
Tak więc, przedstawiam wam dramat rozpoczęty o godzinie dwudziestej czwartej dziesięć…
Wtedy, kiedy odszedł.
Wtedy, kiedy mnie zostawił.
Wtedy, kiedy przysięgałam, że go znajdę.
I znalazłam.


*
P A N D E M O N I U M


4 lata wcześniej
Konoha
Oficjalny koniec Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi


           Pożegnał się ze mną w gabinecie Hokage. Cudowny On, przeklęty On.
Przywykłam, by kochać go i nienawidzić równocześnie.
Wydał się odmieniony ‒ ciepły, magnetyczny, roztaczał wokół siebie zupełnie obcą mi aurę. Może wydawać się dziwne, ale naprawdę wierzyłam w istnienie ludzi, którzy wydzielali coś na wzór feromonów, co przyciągało, odpychało lub narzucało jakieś spectrum wyobrażeń o danej osobie. Takiego właśnie odczucia doznałam, gdy z dziecinną ciekawością przejrzałam się w jego czarnych tęczówkach. A może po prostu ja  ciągle ta sama, żadna inna, łatwowierna dziewczynka  lgnęłam niczym ćma do księżyca, który wydawał się najjaśniejszym elementem nocy.
Spytałam, czy mogę iść z nim ‒ lekko zawstydzona, naiwna i przerażona prawdopodobieństwem odmowy ‒ procentem wynoszącym w tym przypadku dziewięćdziesiąt dziewięć. A może przerażona kolejnym pomysłem rodzącym się w jego umyśle ‒ czego prawdopodobieństwo sięgało równych stu procent.
Nie myliłam się.
Otrzymałam odmowę i głupie zapewnienie, iż ponowne spotkanie nastąpi niebawem. Nie mogłam jednak wiedzieć, że jeszcze tej samej nocy. O północy, kiedy księżyc sięgnął zenitu, a Patrole Nocnej Straży wciąż burzyły ostatnie gruzy wioski, aby nazajutrz postawić na niej nowe fundamenty.
Rychło z zapadem zmroku skryłam się na wzgórzu. Spędziłam na nim kilka minut, kilkanaście, nie przeczę, dobrą godzinę, może dwie. Ból topiłam we względnej fascynacji, zlizując z warg słonawy smak wilgoci. Mój wzrok chłonął ostatki dramatu rozgrywającego się gdzieś w dali, na panoramie widniejącej przed zielonymi, przepełnionymi goryczą oczyma. Celebrowałam chwilę ulotną i zmienną. Mogłam pogrążyć się w tym surrealistycznym odmęcie zbłąkanych myśli, które nie wiedziały, czy ustosunkować się na nieograniczającą radość z tytułu zakończenia wojny, czy może rozpaczy z tytułu pustki, bo przecież znów odszedł, prawda? Głupi sens mojego istnienia. Głupi, głupi, naprawdę głupi drań.
Mógł chociaż nie uśmiechać się w ten sposób. Nie dawać mi nadziei.
Wodziłam zmysłami za wszystkim, co mnie otacza, przyjmując to z chłodną kalkulacją. Drzewa trawił finalny ogień, wypluwający spopielone kawałki najgrubszych gałęzi  trzeszczały niczym wyjące, przeżywające katorgi stwory, kłaniające się w pół, aby błagać o łaskę. Odpadające dachówki rozsierdzały grubą zasłonę dymu nie raz, nie dwa razy… obryw trwał i trwał, malując swoją warstwą granat rozgwieżdżonego nieba, mimo iż eksplozja istniała w liczbie pojedynczej.
Eksplozja ta nosiła dumne imię, W o j n a : piękna pani, damulka z prawdziwego zdarzenia. Okrutna, przebiegła i piękna, ale i również b y ł a ‒ opiętnowana czasem przeszłym. Ogłosiła swój finisz przejmującym wybuchem, ostatnim zniszczeniem wszystkiego, co złe. Wojna nie była istotą wieczną: wojna umierała, gdy zebrała już tyle dusz, ile potrzebowała.. Wojna była żniwiarzem: w tym się specjalizowała. Była też psychologiem z pasji i sędzią: marnym, okrutnym i niesprawiedliwym. Lecz któż miałby to za złe Wojnie, zwłaszcza w momencie oddawania ostatniego tchnienia nad płonącymi resztkami Konohy?
Z całą pewnością nie On ‒  jej potomek.
‒  Udało się.
‒ Owszem ‒ przytaknęłam mimowolnie; naiwny głos wciąż próbował odgrywać hardość  zupełnie bezskutecznie, bowiem sam zdradził się próbując opanować własne drżenie. Poczułam jego obecność dopiero, gdy poruszył się za mną, mimo iż uszy słyszały jego głos wcześniej, tak jakby zmysły sprzeciwiły się nawróceniu z fikcji na rzeczywistość. Co w sumie bardzo logiczne  bo gdy odchodził raz, miał w zwyczaju nie dzielić pożegnania na dwa.
Zapragnęłam naraz zetrzeć dowody uczuć ze swojej twarzy; bezlitośnie jak Wojna, która zabrała uśmiechy, zabrała siłę, zabrała życie, lecz moje ciało pozostało niewzruszone na te pragnienia, skamieniało, a z oczu popłynął kolejny potok.
Dlaczego znów w jego obecności? ‒ mąciłam sobie głowę tym pytaniem, lecz odpowiedź padała natychmiastowo.
Nie miałam sił odgrywać swojej roli.
Nie teraz. Nie w chwili, gdy ogień wygasał, a wszystko to, co znałam i kochałam, odchodziło  w zapomnienie. Nie przy nim, kiedy wszystko to, co spróbowałabym odegrać spaliłoby na panewce. I nie w momencie, gdy rodziła się we mnie nowa dusza: nowa osoba, tak jakby miała od jutra narodzić się nowa Konoha.
Ale on miał odejść. Porzucić mnie. Zdeptać.
Chciałam wyć. Tak bardzo chciałam wyć. Chciałam go porwać i zabić. Zamordować. Nie mogłam żyć z nim. Nie mogłam żyć bez niego. Nie mogłam żyć… Ciągle był na moim piedestale, nawet wtedy, kiedy uświadomiłam sobie, że jest trujący, kiedy chciałam go jak najdalej  bo chciałam, ale i nie. Nie mogłam tego rozgryźć.
‒ Będziesz patrzyła w nieskończoność?
‒ Może. Nie wiem. Jeszcze przez chwilę. Co innego mi pozostało? Straciłam dom…
Odejść ‒ wtrącił surowo głos, alarmując swoją obecność zaszuraniem stóp. Prawdopodobnie zbliżył się o krok czy dwa.
Westchnęłam ciężko, nie poruszając się nawet o milimetr ‒ wszystko to, co wydobywało się z moich ust było jakby… zmęczone. Machinalnie wypowiadane sylaby układające się w słowa, a następnie zdania.
‒  Dokąd? Nie mogę iść przecież z tobą.
‒ Jak najdalej.
‒ Najdalej? - Niemalże się zaśmiałam. - Od czego mam uciec? Od Konohy, od kłopotów, czy od ciebie?
Zapadła cisza. Uśmiechnęłam się z czułością i odwróciłam głowę, aby obarczyć go ciężarem swojego spojrzenia; niewinną zieleń traw już dawno zastąpił odcień pleśni na jabłku. Wtedy z większym rozmachem mogłam oscylować wzrokiem pomiędzy jego piękną, zmarnowaną twarzą -zagadką, a namacalnym dowodem jego istnienia  udręczonym i schłostanym ciałem. Oczywiście skrupulatnie ominęłam miejsce, w którym winnam zobaczyć jego umięśnione ramie. To dosyć strategiczne posuniecie.
Ujrzenie go w takiej odsłonie... to było aż niesamowite. Naraz przypomniałam sobie moje, nie tak odległe z kolei, wyznanie miłosne ‒ lecz nie zapłonęłam rumieńcem. Byłam przecież obserwatorem. Odcięłam się od tych skomplikowanych uczuć, które szmaciły moją stabilność.
Nie pozostałam jednak bierna jego obecności.
‒ Poza tym nie jestem z tych, którzy uciekają.
‒ W takim razie nie uciekaj. Po prostu idź.
‒ Wyznacz mi kierunek.
‒ Prosto. Tam gdzie nogi cię poniosą. Ze mną.
Czułam, jak twarz, mimowolnie, bez jakiejkolwiek porozumienia, formuje zdziwienie.
Powiedział to.
Zgodził się.
Ale dlaczego czułam się taka pusta? Dlaczego nie poderwałam się z ziemi przepełniona euforią? Dlaczego czułam rozczarowanie?
Tysiąc razy wypowiadane w moim umyślę dlaczego, wcale nie znaczyło o braku świadomości odpowiedzi.
Uśmiech na jego twarzy odznaczył na mnie swoje piętno. Zbliżał się z wolna. Krokiem, przecinał kilkanaście centymetrów dzielącej nas odległości, potem drugi i trzeci, a ja czułam, że moje serce powiększa się do rozmiarów księżyca ‒ był żywym trupem, tak jak ja, i dzięki temu moja zbiorowa mogiła poszerzyła się o jedno miejsce. Wybaczyłam. Och, doprawdy, łatwa była ze mnie dziewczyna. Znów stałam się jego szkieletem, którym mógł potrząsać w rytm niepłynącej muzyki w naszym grobowcu. Jak zakochani. Jak zakochana i nie kochana. Jak mała dziewczynka, która doczekała się własnego księcia. Jak Sakura Haruno i odbudowana nadzieja względem Sasuke Uchihy. Taki powrót do rzeczywistości był piękny i podobnie jak wojna…
Nie wieczny.
‒ Coś się stało? Zmieniłeś zdanie?
C o ś. Stało się, na pewno. Wiedziałam to, zanim zadałam pytanie. Ten filigranowy uśmieszek na anielsko spokojnej twarzy, pięknej twarzy, budził we mnie grozę. Już-już, chciałam wyjść naprzeciw z inicjatywą, kiedy jego głos popieścił moje uszy subtelnym:
‒ Sakura. 
Przerwałam mu machnięciem ręki. D o ś ć! Już wiedziałam i nie potrzebowałam więcej. Tego było aż nadto! Dlatego uciekłam do swojej samotni. Dlatego tutaj byłam ‒ czułam to za każdym oddechem, którym wypełniałam płuca, za każdym spojrzeniem rzuconym przed siebie i za każdym zabiciem serca.
Wiedziałam co nastąpi.
‒ Nie mów nic więcej, bo nie chcę tego znowu przechodzić ‒ szepnęłam, zwieszając bezradnie głowę. Oto kim byłam. ‒ Przez chwilę, tam w gabinecie… spojrzałeś na mnie w taki sposób, a ja nawet nie umiem tego określić. Uśmiechnąłeś się tak pięknie nierealnym uśmiechem. Zupełnie, jakbyś to nie był ty. Chciałam przerwać, więc odwróciłam się napięcie, rzucając spojrzeniem przed siebie. Coś jednak tliło się w moich myślach, więc nie poruszywszy się, wyrzuciłam: Nadal coś planujesz. Nie odpuszczasz swoim winowajcom. Ale ten uśmiech  b y ł, wiem, że był prawdziwy, i może nawet rozumiem co oznaczał…
Przerwał mi kolejnym:
‒ Sakura…
N i e! Zamknij się!
‒ Nie wiem nawet czy chce słyszeć twój głos. Nie wierzę nawet, że tu jesteś ‒ wyznałam, bezlitośnie wbijając się za wypowiedziane imię. Wymawiał je tak słodko. Uwielbiałam, gdy jego głos formował sylaby oznaczające moje imię. Dla niego tylko, dla mnie . ‒ Wiesz co jest najśmieszniejsze?  spytałam z rozbawieniem.  Kilka lat temu zabiłabym Naruto, abyś złożył mi taką propozycję, i nie interesowałyby mnie żadne konsekwencje. Zrobiłabym wszystko ‒ bo byłam dzieckiem. Naiwnie zakochanym dzieckiem. Teraz myślałam, że również tak jest. Że mogę, a nawet  chcę  iść z tobą. Ale tak naprawdę chciałam żebyś został. Przez ten uśmiech na chwilę zapomniałam kim jesteś i pomyślałam, że możemy iść na randkę. Że możemy się pocałować. Że możemy zbudować dom. Ale Ty masz swój plan, prawda?  Ostatnie dodałam jakby w przypływie desperacji. Słyszałam ją w tym obcym głosie, który dobiegł do moich uszu.
‒ Czy nadal chcesz ze mną wyruszyć? Nie spytam więcej razy.
‒ A rewolucja?
Tonęłam i chwytałam się brzytwy.
‒ Moje plany się nie zmieniły.
‒ Tylko sposób realizacji ‒ doprawiłam sucho, wodząc jednocześnie wzrokiem po obejmujących się członkach klanu Hyuuga: dostrzegłam nawet Hinatę, która lekko niepewna, ruszyła na spotkanie ramion swojego ojca. Och! I Naruto. Tak, Naruto stał u jej boku, zapewne uśmiechając się w niebiosa ‒ właśnie tam miał skierowaną twarz.
‒ Tak.
Moje oczy zdradziecko zwilgotniały ‒ dziecinnie łatwo przychodziło mu wkradanie się do mojego serca wtedy, kiedy zamykałam przed nim twierdzę. Zupełnie bezlitośnie zabierał mi nowo narodzone uczucie i wtłaczał gorzką nienawiść, akurat wtedy, kiedy budziła się nowa ja. Kiedy na nowo definiowałam, kim jest ta popieprzona Sakura Haruno.
Cóż za niefortunny zbieg okoliczności, prawda? Trochę przykro robi się na tę myśl. Trochę żal, ale tylko trochę i o te trochę za dużo. Generalnie trudno…
‒  Chodź ze mną.
‒  I d ź.
Nie potrzebował dalszej zachęty. Nie On. Obserwowałam kątem oka, jak odwraca się machinalnie, nie obdarzając mnie nawet spojrzeniem i rusza przed siebie, w jedynym sobie znanym kierunku.
Przed siebie ‒ tam gdzie nie ma mnie.
‒ Idź! ‒ zakrzyczałam po raz ostatni. ‒ Ale już nigdy, kurwa, tu nie wracaj.
Wykrzyczałam to, patrząc już jak nieświadomy Naruto bierze w ramiona Hinatę i obraca ją wokół własnej osi, a moje oczy… ten jeden jedyny raz pozostały suche.


Jednak  zbyt krótko trwał ten stan rzeczy.


To był moment. Jedna niedokończona myśl przesłoniła racjonalną argumentacje.  Z b y t   t r u d n o złapać trzeźwy oddech w chwili wahania. Za trudno, by odejść, zostawić, porzucić, zamknąć. Za trudno, aby wyciągnąć lekcję. K o l e j n ą. Zbyt ciężko zapomnieć o tym uśmiechu wspólnego zwycięstwa.
Lecz…
Zbyt łatwo było biec jego szlakiem. Zbyt łatwo było go kochać. Zbyt łatwo wybaczałam. Zbyt byłam naiwna i łatwowierna. Zbyt…
Moje oczy trawiły ten widok, nogi przyspieszyły, a ręce uformowały pięści. Nie tak sobie to wyobrażałam! Nie chciałam tego. Przysięgam. Nie chciałam! Ale robiłam to; jak ów stan rzeczy definiować?
Jego sylwetka rysowała się coraz wyraźniejszymi barwami, osiągała znaczniejsze rozmiary, aż nagle… przymknęłam na ułamek sekundy oczy, potem je otworzyłam i... stał. Przede mną. Na tej samej ulicy, cóż za ironia, w świetle księżyca, w cichą, bezchmurną, powojenną noc. Kilka kroków, kilkanaście centymetrów: z a  w i e l e! Podzieliłam ten dystans w pełni zdeterminowana, ogłupiona mogłabym rzec, w amoku…
Dlaczego wciąż widzę jego plecy! Dlaczego mam dotknąć jego pleców? Nie zasłużyłam na to!
Wyminęłam go z obojętnością i nagle zawróciłam w pełni świadoma tej gwałtowności i o zgrozo! B y ł a m. Nagle byłam tuż przed nim, wpatrzona bojowo w ciemne jak onyks tęczówki.
Nie chcę go stracić ‒ uświadomienie sobie tego faktu bolało. Bolało, jak cholera!
Ale już nie chce więcej poświęcać.
‒ Sakura ‒ mruknął obojętnie i chłodno. Tak, jasne, wiedziałam, co chce powiedzieć.
Pokiwałam głową, na znak, aby zaprzestał, aby nie dodawał nic, co zburzy moją małą, chwiejną piramidę z kart.
Popchnęłam własne ciało naprzód i wpadłam w obce mi objęcia, zaciskając dłonie na materiale jego koszuli. Wtuliłam twarz w twardy tors, nie w plecy, a on… nie odtrącił mnie.
 No… cóż, przynajmniej nie przez pierwszą sekundę.
Gdy poczułam delikatny ruch, przydusiłam się w panice, a kiedy silne dłonie spoczęły na moich ramionach, wykrzyczałam:
‒ Poczekaj!
‒ Muszę iść.
‒ Wiem! - warknęłam. Nie byłam w końcu przygłupem, prawda?
Jego dłonie zawahały się, po czym bezlitośnie odcięły mnie od swojej postury, mnożąc odległość. Złapałam oddech i odważyłam się pochwycić go w uścisk, spleść dłoń z dłonią, splątać palce…
‒ Sakura…
‒ Dziękuję, Sasuke!
Powiedziałam to. Zrobiłam to. U d a ł o  s i ę.
Podniosłam wzrok, jednocząc się z niedowierzającymi tęczówkami.
Pierwszy raz tak blisko.
Już zrozumiałam, Sasuke. Zrozumiałam, co chciałeś mi wtedy powiedzieć, mówiły moje oczy. Jego tkwiły w niemocy i milczały w zaklęciu.


… Czasami chce mi się rzygać tą miłością.  Ileż można tęsknić za czymś, czego nigdy nie było? Ile można wylać łez dla miłości nierealnej. Dla człowieka nierealnego. Czy, paradoksalnie, nie byłabym szczęśliwsza nie-kochając?


‒ Jesteś makiem na wietrze, spowitym krwią, a ja jestem jak płatek wiśni, który zrywa się do lotu i opada bardzo daleko od łąki. I właśnie dlatego nie mogę z tobą iść. Właśnie dlatego ty nie chciałeś, żebym z tobą szła, pamiętasz?  przełknęłam ślinę, wzbraniając przed powiedzeniem tego, co winnam powiedzieć już dawno temu. W chwili zjednania się jednak naszych oczu, wyszeptałam:
Nie będę już czekać. Chce żyć. Odrodzić się… jak Konoha. Poturbowana, zniszczona Konoha. To moja szansa. I wiem też, że wtedy, kiedy mi odmówiłeś również chciałeś mi ją dać. To twoja ścieżka odkupienia; tak powiedziałeś.
Trwaliśmy tak ułamek sekundy; tyle mi wystarczyło. Zamknęłam oczy, bo wiedziałam, że to właśnie uczynić należy, że to rani, ale że zrani bardziej, gdy tego nie zrobię. Pozwoliłam łzom opuścić wartę. Poczułam jeszcze jego oddech przy uchu i usłyszałam głos:
‒ Nie ‒ powiedział twardo, by dodać miękkim barytonem: ‒ Ty jesteś jak przebiśnieg, który jeszcze nie doczekał wiosny.
A kiedy uchyliłam moją małą kurtynkę…
Sasuke odszedł już na zawsze.


I  D O B R Z E

*


4 lata później
Konoha


              Stałam naprzeciw niego, oczekując komunikatu, rozkazu, komendy - nie jako przyjaciółka, lecz jako żołnierz. Niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie jakimś nieodgadnionym spojrzeniem ‒ co było zupełnie niepodobne do Naruto. Mojego Naruto ‒ przewidywalnego, durnego, kochanego Naruto. W tej jednak sytuacji, musiałam przyznać, obawiałam się najgorszego.
         Jego wargi zadrgały, oczy opadły w dół, na splecione nerwowo dłonie, po czym z prędkością błyskawicy wsączyły we mnie pełne determinacji spojrzenie. Wyprostowałam się niczym struna i spojrzałam przed siebie ‒ na linię horyzontu. Gdy słowa padły, zagłuszając ciszę, zobaczyłam pomarańczowy blask wschodzącego słońca. Odwróciłam się machinalnie i odeszłam ‒ tak, jak robi to żołnierz, nie przyjaciółka. Dopiero za drzwiami zacisnęłam wargi i dłoń na klamce. Pozwoliłam sobie  na chwilę słabości ‒ pozwoliłam drżeć moim nogom przez kilka sekund, zanim ruszyłam biegiem w kierunku otwierającej się bramy Konohy.
         Usłyszałam wiele, lecz ostateczny rozkaz brzmiał:
        ‒ S p r o w a d ź  S a s u k e.


________________________________________________

57 komentarzy:

  1. Jestem z Ciebie dumna moja perło <3! Wracamy do początku naszej przyjaźni? :* Kocham Cię rybo mocno i trzymam za Ciebie kciuki abyś dokończyła tego bloga jak najlepiej potrafisz!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, jaki miły komentarzyk! I to pierwszy! <3
      Dziękóweczka Babolu :***

      O tak, kciuki się przydadzą. xD

      Usuń
  2. Oszalałam. Prawie się popłakałam, czytając sceny Sakury i Sasuke. Cholera, Mitshie, jesteś świetna! Zagrałaś idealnie na moich emocjach i nawet nie wiem, co więcej powiedzieć. Odjęło mi mowę. Te opisy, przemyślenia, uczucia... Dziękuję! Ostatnio tego mi było trzeba.
    Wielbię i niecierpliwie czekam na pierwszy rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co mam napisać! Bardzo się cieszę, że udało mi się choć trochę poruszyć twoje emocje - aż spaliłam buraka! ;D

      Dziękuje za twój baaaaardzo budujący komentarz i oczywiście za przeczytanie <3 Mam nadzieję, że następny rozdział również wpadnie w twój gust - postaram się! :))

      Usuń
  3. Jak miło, że wróciłaś! Tym razem naprawdę liczę, że to jest właśnie ta historia, którą doprowadzisz do końca i będziesz mogła być z siebie dumna! ( a potem może jakieś NH, hehe?) Poza tym, nie było cię tyle czasu, a tu znowu progres! Wszystko, co potrzebne zostało w świetny sposób ujęte i naprawdę czytało się to z ogromną przyjemnością. No i ogromne brawa dla Chusteczki za ten piękny szablon! Cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że ja też mam taką nadzieje - było by miło w końcu coś skończyć i jeszcze być z tego zadowolonym, ale cóż, nie będę nic obiecywać ani sobie, ani innym. Co do NH - nie wiem co mogłabym o nich napisać, bo dla mnie zakończenie mangi było wręcz cudowne! Dodatkowo The Last i Boruto oraz Himawari. Temat jest raczej wyczerpany - cudowny Happy End. <3

      O i bardzo się cieszę, iż uznałaś, że poczyniłam jakiś progres! Obym tylko nie cofała się w miarę kolejnych rozdziałów.

      Dziękuje za komentarz kochana! :* <3

      Usuń
    2. Tyle lat już się w tym kręcimy, że wypadałoby coś skończyć. :) Mnie ostatnio też coś korci, żeby zacząć BZ pisać od nowa :D Może obie damy sobie jeszcze jedną szansę, heh. I tym razem ją wykorzystamy!

      Usuń
    3. No własnie! Wypadałoby! Wstydzę się za nas. I jestem całkowicie na tak! Skoro ja znów ruszyłam dupsko, to i ty możesz!!! <3

      Usuń
  4. Kocham twój styl pisania, więc oczywiście strasznie tęskniłam za twoim opowiadaniem. Jak miło, że nareszcie wróciłaś i - mam nadzieję - zostaniesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi jest ogromnie miło, że postanowiłaś przeczytać rozdział i go skomentować. Bardzo dziękuję! :) Ciszę się, że ktoś chociaż odrobinę tęsknił za moimi wypocinami - dopiero teraz przypominam sobie, ile radochy dawały takie właśnie komentarze.
      Ja również mam taką nadzieje - mogę obiecać jedynie że zrobię co w mojej mocy!

      Usuń
  5. Przyznam, że chyba nie czytałam AlterEgo (choć miałam na pewno taki zamiar), ale może to i lepiej, bo poznawam tę historię po raz pierwszy.
    Cholera, jak ty świetnie piszesz, Mitshie! Czemu ja nic o tym wcześniej nie wiedziałam? ._. Tak dobrze wszystko opisujesz, te przemyślenia Sakury i rozstanie z Sasuke... I ostatnie słowa: Sprowadź Sasuke.
    To dopiero prolog, a ja jestem tak zachwycona! :3
    Wybacz za krótki komentarz, ale za około 4,5 godziny powinnam wstawać do szkoły, więc no... niecierpliwie czekam na pierwszy rozdział, kochana. <3
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie wiedziałaś, bo wcale tak świetnie nie piszę, wymiękam przy innych blogerkach, uwierz mi. No i nic nigdy nie skończyłam :C (smuteczek). Dziękuję ci bardzo za to, że się tutaj pojawiłaś! I że przeczytałaś! I że nawet pochwaliłaś! Ogromnie mi miło <3 <3 <3 I wybaczam! Wystarczy mi chociaż jedno słowo i już jestem zadowolona.

      --- wysypiaj się lepiej Kochana! i nie czytaj po nocach pandemonium XD

      Usuń
  6. Jejku, dopiero zaczęłam czytać opowiadania typu Sasusaku i... zakochałam się. A w szczególności w Twoim opowiadaniu! :o <3 Od czego by tu zacząć? :/ Mimo że to DOPIERO prolog, to dla mnie już twoje opowiadanie stało się nałogiem. Naprawdę, uwierz mi, że jak wchodzę na tego bloga i widzę, że rozdziału nie ma, to ogarnia mnie takie mega zawiedzenie. Najlepiej jak byś dodała ze 100 rozdziałów od razu, na wstępie xd Byłabym prze szczęśliwa, jednak wiadomo, że się tak nie da. :/ Bardzo się wciągnęłam więc czekam na dalsze rozdziały i mam nadzieję, że rozdział pojawi się niedługo, bo chyba wybuchnę! (XD) Pozdrawiam i życzę weny! :* :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi miło! Naprawdę! Bardzo dziękuje za czas jaki poświęciłaś na moje marne wypociny i na to, że zechciałaś napisać mi tyle miłych słów! To bardzo budujące, gdy wiem, że ktoś tutaj zagląda i czeka. Trochę też stresujące, bo nie chciałabym was zawieźć, ale! postaram się napisać rozdział pierwszy w miarę możliwości prędko i tak, abyście nadal tutaj zaglądali. <3

      Jeszcze raz bardzo, bardzo, BARDZO DZIĘKUJĘ. I również pozdrawiam! :*

      Usuń
  7. Świetnie się zapowiada! I szablon wymiata. :) Pozostaje tylko czekać na następny rozdział :) Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komplement - szablon był moją zmorą, więc miło mi, że komuś się podoba. :) I dziękuje również za przeczytanie oraz komentarz. Mam nadzieję, że następny rozdział również wpadnie w twój gust.

      Pozdrawiam serdecznie! :))))

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo, że komentarz jest tutaj usunięty, na poczcie mogłam go przeczytać w całości; nie wiem czy usunął się przypadkiem, czy rozmyśliłaś się, ale to nie ważne! Ważne, że bardzo mnie wzruszyłaś i chciałam ci podziękować za tyle miłych słów. No i oczywiście za przeczytanie! :)

      Jeszcze raz dziękuję i postaram się dodać rozdział szybko. :))

      Usuń
    2. Komentarz został usunięty >.< Internet mnie zdradzał, ale cóż nie ma za co. Będę trzymać kciuki z całych sił za to opowiadanie :-*

      Usuń
  9. Wow, nie wierzę że Alterego odżyło w postaci nowego bloga :) Jestem strasznie ciekawa tej wersji historii, co tam wymyśliłaś ;>
    Ogromnie się cieszę z tego powodu!
    Cóż mogę powiedzieć oprócz tego, że strasznie mnie zaintrygowałaś? Zastanawiam się, w jaki sposób Sakura postanowi sprowadzić Sasuke, czy jej się to uda, no i oczywiście jak wpleciesz tu wątek miłosny <3
    Szablon prześliczny, zarówno ten, jak i wcześniejszy!
    Dużo weny, czasu i cierpliwości, postaram się bardziej wypowiedzieć przy następnym rozdziale!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że ty się cieszysz! I że weszłaś tutaj i przeczytałaś nową wersję - obawiałam się, że dostanę kopa w dupsko, bo tak nieładnie postąpiłam z Alter. Ale nie! Więc dziękuje ci bardzo, za to, ze dajesz znak, że nadal czytasz <3

      No cóż, mam nadzieję, że nowa wersja cię nie zawiedzie. Buziaki! :**

      Usuń
  10. powiem krótko xd KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ !? :P już nie mogę się doczekać !!! :D pozdrawiam i życzę weny ! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, ale połowę już mam napisaną! Więc myślę, że w listopadzie na pewno hahaha xD Bardzo dziękuje za miły komentarz i wenę - przyda się! <3 Również pozdrawiam :**

      Usuń
  11. Zakochałam się w Twoim stylu. I już.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Bardzo mi miło to przeczytać <3 Zawsze. gdy już myślę, że wyczerpałam limit na komplementy pojawia się taki oto komentarz <3

      Trzymaj się cieplutko! :)

      Usuń
    2. Haha. :D Ale postaram się, by następy komentarz był dłuższy i niósł ze sobą więcej treści. XD Chociaż przy moim niedoborze czasu, to ja nie wiem, kiedy się pojawi przy kolejnym rozdziale. :P (pewnie zamiast pisać komentarze lepiej by było, żeby pisała rozdziały, ale cóż...xD)
      Pozdrawiam. :3

      Usuń
    3. Tym się nie przejmuj, naprawdę - oczywiście jak każdy pisarz lubię przeczytać dłuższy, treściwy komentarz, ale wystarczy mi świadomość, że ktoś to po prostu przeczytał, także rozumiem brak czasu i i tak jestem bardzo wdzięczna, że jego pozostałości marnujesz tutaj :)

      Usuń
  12. Witam, witam!
    Zapowiada się ciekawie. Ale zacznę od początku.
    Szablon od razu przypadł mi do gustu x3 Rozmieszczenie strony oryginalne. Choć nie przywykłam do czytania czegoś po lewej stronie i z początku sprawiało mi to trudność to wygląd jest tego wart :) W sumie nic nam nie mówi o czym będzie dokładnie twe opowiadanie. Ani ballada, ani tytuł, ani obrazek. Jedyne co mi przychodzi na myśl to albo dużo cierpienia, albo śmierć w wersji odrodzenia, nowego początku.
    Prolog całkiem ciekawy. Przeczytałam go wczoraj, ale nie miałam weny na komentarz :P Rozpiera mnie ciekawość.
    Niezła zmyłka! Weszłam w zakładkę "Rozdziały" - widzę, Epilog. Hm.. Fajnie. Mam co czytać. Skończyłam prolog, wracam na poprzednią stronę, klikam i.. i.. nic xD
    Błędów jako tako nie znalazłam. Łatwo się czyta, nie jest to suche czy wymuszone.
    Czekam z niecierpliwością na rozdział 1 x3 Mam nadzieję, że będzie wystarczająco długi, aby zaspokoić moją ciekawość!
    Życzę weny i udanego tygodnia C:
    Baju :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kolejny! <3 Umiliłaś mi dzień. To i ja zacznę od początku Twojego komentarza xD Dziękuje za pochwalenie szablonu - troszkę się nad nim napracowałam, więc nigdy nie mam dość, haha xD

      I cieszę się! - odnośnie tego, że nic wam póki co nie mówią moje małe wskazówki - to znaczy, że zachowałam trochę tajemniczości i chciałabym ją zachować aż do epilogu - wtedy i ballada, i szablon i wszystko z prologu nabierze większego znaczenia. xD O ile dotrwam oczywiście.
      I wybacz za ten mały trolling haha. Ale rozdział pierwszy już jest prawie skończony, więc mam nadzieję, że nie zniechęciłaś się i jeszcze wrócisz - sprawi mi to ogromną radość! :)

      DZIĘKUJE BARDZO za ten miły, długi, bardzo pozytywny komentarz <3 Jak zwykle sprawiacie, że uśmiecham się, nie ważne w jakim stanie jestem. ;****

      Usuń
  13. Jezus Maryja wszystko na tym blogu wymiata *-* To nie jest do końca styl pisania, w którym się czuje, ale Twój prolog mnie tak przemocno wciągnął *_* Szablon jest zajebisty i muzyka <333 No zakochałam się, chociaż SS to nie jest mój ulubiony paring. Będę czytać, na pewno :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tym bardziej się cieszę, że prolog przykuł twoją uwagę <3 Ja kiedyś też nie byłam jakąś super-hiper-fanką SS, ale napisałam jednopartówkę i w sumie spodobała mi się moja wizja tego paringu, więc zaszalałam i powstał blog xD Zdecydowanie bardziej wolę NaruHina - ale temat został wyczerpany przez film The Last. Jak tu jeszcze zajrzysz to chętnie dowiem się, którą parą ty się zajawiasz najbardziej xD

      I dziękuje bardzo! Dobrze mieć świadomość, że ktoś tu będzie zaglądał. Pozdrawiam cię serdecznie. :)

      Usuń
    2. Od razu dodaję się do obserwowanych, no stara! <3 Hmmm, muszę Ci powiedzieć, że kiedyś byłam ogromną fanką SasuSaku i miałam kilka blogów o nich, jeszcze za czasów Onetu :D Natomiast NaruHiny nie lubiłam nigdy :( Nie jestem zwolennikiem konkretnego paringu ... chyba żadnego :D Tzn SS przestało mi przeszkadzać, NH bardzo nie lubię a NaruSaku byłoby dla mnie fajne, ale też jakoś strasznie tego nie shipuję :D Wszystko zależy od tego, jak ktoś przestawi daną parę :> Kishi mocno zepsuł wszystko XD
      Czekam na kolejną notke! <3

      Usuń
    3. Ja kiedyś nie znosiłam NaruSaku, bo jak to tak! Ktoś Hinacie mógłby sprzątnąć faceta haha, ale odkąd stało się dla mnie jasne, że w kanonie będą parą, to i NaruSaku mogę przeczytać jeśli autorka w ciekawy sposób to przedstawia ;D Kiedyś nawet miałam obsesję na punkcie ShikaTema albo KibaHina! haha xD Teraz myślę, że fanaberia przeszła. xD I zgadzam się - Kishi i relacje międzyludzkie, a zwłaszcza damsko-męskie to dno! :(

      Usuń
    4. Jezus, to mnie chyba nie pobijesz bo ja nawet pisałam o SasuHinie! :"> A do Kiby zdecydowanie bardziej pasuje mi Ino! :D

      Usuń
  14. Blogspot mnie nie kocha, więc komć w częściach.
    1/3
    Po pierwsze bardzo proszę o wyjustowanie tekstu. Moje poczucie estetyki płacze bardzo mocno. :<
    Z paringiem SasuSaku mam taki problem, że w anime/mandze naprawdę nie ma do niego żadnych postaw. Imho NaruSasu jest bardziej wiarygodne. Nie żeby Kishimoto w ogóle przykładał się do relacji między bohaterami. Większość związków u niego to takie błyskawiczne ramen. Khem, Ino i Sai, khem. Wystarczy zalać wodą, odczekać trzy minuty i gotowe! Idealna para jak się patrzy. No, ale tam, gdzie twórca zostawił puste pole, tam twórcy fanfików mogą ruszyć do działania! :D
    Widzę potencjał w Twoim opowiadaniu. Mam wrażenie, że wiesz, co chcesz nam sprzedać. O ile sobie sama nie próbuję dorobić ideologii do tego, co nam przedstawiłaś. Podobało mi się to rozdarcie Sakury. Ta walka między kocham go, ale go nienawidzę. Ta toksyczność ich związku była tak wyczuwalna. I tak destrukcyjnie wpływała na Sakurę. Mam nadzieję, że poprowadzisz to świadomie i będzie nas czekała interesująca podróż, chociaż będę szczera, że stąpasz po cienkim lodzie. Toksyczne związki mogą być super tematem, ale trzeba im poświęcić więcej czasu i odpowiednio je podać, żeby czytelnik nie wyrywał sobie włosów z głowy.
    Znalazłam trochę błędów, więc mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli je tutaj wypiszę.
    Przywykłam by kochać go i nienawidzić równocześnie. Przecinek przed by.
    Takiego właśnie odczucia doznałam, gdy z dziecinną ciekawością przejrzałam się w jego czarnych tęczówkach. -> Why not oczy? Te tęczówki brzmią tu tak bardzo opkowo. :<
    Patrole Nocnej Straży wciąż burzyły ostatnie gruzy wioski, aby nazajutrz postawić na niej nowe fundamenty. Dziwna konstrukcja zdania. Postawić nowe fundamenty na tej wiosce?
    Mój wzrok chłonął ostatki dramatu rozgrywającego się przede mną, w panoramię widniejącej przed zielonymi, przepełnionymi goryczą oczyma. -> To powtórzenie jest celowe? Bo mam malutkie wątpliwości. I odmiana przed przypadki panoramy tutaj
    Celebrowałam chwilę, ulotną i zmienną - mogłam pogrążyć się w tym surrealistycznym odmęcie zbłąkanych myśli, które nie wiedziały czy ustosunkować się na nieograniczającą radość z tytułu zakończenia wojny, czy może rozpaczy z tytułu pustki, bo przecież znów odszedł, prawda? -> To zdanie to kolos, coś o tym wiem, bo sama mam tendencje do takich tworów. Zamiast myślnika postawiłabym kropkę. Postawi nieco mocniejszy akcent, a i czytać się będzie lepiej. Ta prawda na końcu jakoś tak mi zgrzyta. I bez przecinka przed ulotną. Za to z przecinkiem przed czy ustosunkować się.
    Wodziłam zmysłami za wszystkim co mnie otacza, przyjmując to z chłodną kalkulacją Wszystkimi zmysłami wodziła, czy jednak chodzi tylko o wzrok, może dotyk? I przecinek przed co.
    kłaniające się w pół, aby ubłagać łaskę. Raczej błagać o łaskę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2/3
      Eksplozja ta, nosiła dumne imię W o j n a Przerzuć ten przecinek przed wojna. W Wordzie można ustawić odstępy miedzy literami, żeby tak nie gwałcić tej biednej spacji, ale nie wiem czy to działa na blogspocie. : (
      przytaknęłam mimowolnie; naiwny głos wciąż próbował odgrywać hardość - zupełnie bezskutecznie, zdradzała go bowiem panosząca się gula w gardle. Ten głos miał gardło i panoszącą (zgrzytu-zgrzyt) się gulę?
      Poczułam jego obecność dopiero gdy poruszył się za mną Nie jestem pewna, ale chyba przecinek powinien być przed gdy.
      bezlitośnie, jak Wojna Bez przecinka przed jak, bo mamy tutaj porównanie.
      kurwa mać Ta kurwa w tekście, który stara się być poetycki, jest bardzo groteskowa. Nie wiem, czy o taki efekt Ci chodziło.
      ‒ Najdalej? - niemalże się zaśmiałam. - Od czego mam uciec? Od Konohy, od kłopotów, czy od Ciebie? Błędny zapis dialogu. Odsyłam tutaj..
      Pierwszy raz Sasuke w takiej odsłonie, to było aż niesamowite. Pierwszy raz Sasuke w takiej odsłonie co? Zobaczyła? Urwało tutaj od orzeczenia.
      Czułam, jak mięśnie mimiczne wyrywają się spod władzy moich neuronów, formując zdziwienie. Przepraszam , ale to zdanie jest tak bardzo udziwnione, że w pierwszej chwili siedziałam z takim lekkim what? A dopiero potem do mnie doszło, że się Sakura, najzwyczajniej w świecie, zdziwiła.
      Uśmiech na jego twarzy odznaczył swoje piętno. Na czym to piętno odznaczył?
      Podszedł z wolna, krokiem przecinając kilkanaście centymetrów Albo podszedł wolnym krokiem, albo podszedł z wolna (z wolna, czyli powoli). Przecinek powinien być przed przecinając. Co przecinając? Znowu urwało od orzeczenia.
      Oh, doprawdy, łatwa była ze mnie dziewczyna. To już taka kwestia preferencji, ale dla mnie och wygląda lepiej. Oh kojarzy mi się z takim anglicyzmem.
      Znów stałam jego szkieletem Stałam się ewentualnie zostałam.
      Wiedziałam to zanim zadałam pytanie. przecinek przed zanim.
      Nie mów nic więcej, bo nie chce tego znowu przechodzić Chcę.
      Że mogę a nawet c h c ę iść z Tobą. Przecinek przed a. Zaimki w opowiadaniach piszemy małą literą.
      Kiedy na nowo definiowałam kim jest ta popieprzona Sakura Haruno. Przecinek przed kim.

      Usuń
    2. 3/3
      Jedna nie dokończona myśl przesłoniła racjonalną argumentacje. Niedokończona razem, toż to przymiotnik.
      Z b y t t r u d n o, złapać trzeźwy oddech w chwili wahania. Bez przecinka.
      Jego sylwetka rysowała się coraz wyraźniejszymi barwami, powiększała się do znaczniejszych rozmiarów Powiększanie samo z siebie sugeruje, że do większych rozmiarów. To taki trochę pleonazm.
      N i e c h c e g o s t r a c i ć ‒ uświadomienie sobie tego faktu bolało. Ja chcę. On/ona/ono chce.
      Tak, jasne, wiedziałam co chce powiedzieć. przecinek przed co.
      ‒ Dziękuje, Sasuke! Ucieka ci gdzieś ta odmiana czasowników przez osoby.
      Ty jak przebiśnieg, który jeszcze nie doczekał wiosny. Ty jak przebiśnieg co? Znowu urwało od orzeczenia.
      Jak na rozdział, który przeszedł korektę, trochę dużo się tego tu nazbierało. Ciężko mi uwierzyć, że żadna z Was nie zobaczyła tego błędu z czasownikami. Powinniście też przejrzeć tekst pod względem dywizów i pozamieniać je wszystkie na półpauzy albo pauzy. I te tęczówki zamiast oczu trochę to tanie i pasuje klimat. Jak te wszystkie postacie x-okie i x-włose.
      Nie jestem fanką poetyckiego stylu. Według mnie większość pisarzy ma skłonności do różnych udziwnień i trochę podobnie było u Ciebie. Imho nie w niestrawnym natężeniu, ale kilka fragmentów wymaga dopracowania. Osobiście takich poetyckich tekstów się boję, jeśli miałabym sama coś takiego napisać, to pewnie wyszłaby mi z tego niestrawna papka. xD Zostawię link do bardzo pomocnego poradnika, jak znajdziesz trochę czasu – koniecznie przeczytaj. Klik.
      Po pewnym czasie ten zabieg z rozstrzelonymi literkami zaczął mnie nieco irytować. Rozumiem raz na jakiś czas, żeby podkreślić wyjątkowo ważny fragment. W tym wypadku trochę przesadziłaś i nieco straciło to na znaczeniu.
      Jestem na tak. Udało Ci się mnie przekonać, mimo że to w ogóle nie są moje klimaty. To naprawdę spory wyczyn. Tekst wymaga jeszcze lekkie dopracowania, ale hej – przecież wszyscy jesteśmy tutaj, żeby się uczyć! : )
      Dodaję do zakładek, linków i w ogóle, będę Cię tutaj nawiedzać. <3
      Pozdrawiam, Floette [szara plama]

      Usuń
    3. Teraz zauważyłam, że czcionka w komentarzach jest mało czytelna, w dodatku nie ma polskich znaków. :( Może by pomyśleć nad inną?

      Usuń
    4. Nie wiem od czego zacząć! Bardzo ci dziękuje, że postanowiłaś wejść i przeczytać mój prolog. Nie jestem zawodową pisarką, jedynie próbuję sklecić kilka zdań, z rozdziału na rozdział chcąc się rozwijać - a dzięki takim osobom mogę to zrobić. Jestem zaskoczona, bo chciało ci się wypisać błędy, których, rzeczywiście, trochę się nazbierało. I niestety, pewnie będą się pojawiać dalej, ale będę nad tym pracować. :) Bardzo to doceniam i naprawdę bardzo mi to pomogło. Większość z twoich uwag wzięłam na klatę i poprawiłam w prologu - więc naprawdę jeszcze raz wielkie dzięki za twój czas i wysiłek! :) Nie do wszystkiego jednak się ustosunkowałam - wypiszę tutaj tak na szybko i wyjaśnię dlaczego. Nie chciałabym żebyś odebrała to jako lekceważenie cennych uwag, po prostu niektórych rzeczy nie zrozumiałam, a na niektóre postanowiłam przymknąć oko.

      O tych tęczówkach xD Chciałam zmienić na oczy, tak, jak proponowałaś, ale no… nie mogłam. ;D Ośli upór? Najwidoczniej, bo po prostu te tęczówki tak cholernie mi pasują, w moim przynajmniej odczuciu, a oczy mi psują wydźwięk - jestem żałosna xD
      Patrole Nocnej Straży wciąż burzyły ostatnie gruzy wioski, aby nazajutrz postawić na niej nowe fundamenty. Dziwna konstrukcja zdania. Postawić nowe fundamenty na tej wiosce? No właśnie tutaj miałam chęci, ale nie wiem za bardzo jak mogłabym poprawić tą konstrukcje? Jeśli możesz podpowiedzieć, to chętnie wezmę to pod uwagę.
      Prawda na końcu - ją zostawiłam bez jakiegoś większego powodu. Chyba tak jak z tymi tęczówkami xD Wizja Mitshie i nie ma bata.
      Wodziła zmysłami - w sensie, zadałaś pytanie, jednoznacznie nie napisałaś, że to sformułowanie nie ma prawa bytu, więc zostawiłam je. Chodziło mi, że wodzi zmysłami, czyli widzi, słyszy, czuję zapach spalenizny, no… może nie dotyka, ale to już myślę detal-detali.

      To wszystko. Tą kurwa-mać usunęłam ;D W zasadzie nie dlatego, że celowo tworzę tekst w stylu poetyckim, jak to określiłaś, ale bardziej dlatego, że sama osobiście nie przepadam za wydźwiękiem kurwy w tekście xD Więc dzięki za przyganę xD
      I cóż mogę więcej rzec? Cieszę się, że głównie były to błędy natury interpunkcyjnej - dużo przecinków pominęłam, albo przestawiłam w złe miejsce. Więc będę z tym walczyć, chociaż nie obiecuję, że stanie się to od razu ;D Dzięki takiemu poprawianiu również wiele się uczę. Apropo! Wszystkie poradniki rzucone w linki przeczytałam i za nie również bardzo dziękuje! No i co więcej? Nadziękowałam już za wszystkie czasy i liczę, że jeszcze tutaj zajrzysz - sprawi mi to ogromną radość. Chociaż przyznam ci się tak szczerze - nałożyłaś na mnie taką małą presję, bo rzeczywiście przyuważyłaś wszystko - rzeczy, na które sama nie zwróciłabym uwagi. Dlatego boję się, że podczas dłuższych tekstów, albo “złych dni” zniechęcisz się, a to będzie najgorszy kopniak z możliwych. Bo wiesz… prolog to prolog, krótki, dopracowany zazwyczaj, a rozdziały to już inna szkoła jazdy. Ale będę się starać was nie zawieźć.
      O! I poprawiłam strzelanie spacjami między literekami - zgadzam się, trochę popłynęłam więc wyeliminowałam to i jeszcze to. ;D

      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    5. Jak już pisałam - wszyscy tu jesteśmy, bo chcemy się uczyć. :) Dla mnie wypisanie cudzych błędów (jeśli mi się oczywiście rzucą w oczy) nie jest żadnym problemem. Skoro i tak czytam tekst, to równie dobrze mogę poświęcić te minutkę czy dwie, żeby wypisać, co mi wpadło w oko. Cieszę się, że nie zareagowałaś na to jak na atak. Zdarzyło mi się kilka razy, że po wypisywaniu błędów autor stwierdził, że jestem złośliwa i się czepiam. :(

      Z tymi tęczówkami to raczej zależy od pewnych preferencji. Nie miałabym nic przeciwko, żeby użyć tęczówki jako synonimu, bo chcemy uniknąć powtórzenia. Jednak wciskanie tęczówek, kiedy normalnie można użyć oczu jest dla mnie... Trochę tanie. Imho wkładam to na tę samą półkę, co wszystkie samotne łzy, zejścia na śniadania i inne tycjanowowłose postacie czy te miodowookie. Kwesta gustu, tak myślę. ;)
      Patrole Nocnej Straży wciąż burzyły ostatnie gruzy wioski, aby nazajutrz postawić na niej nowe fundamenty. Źle się wyraziłam - konstrukcja jest dobra, chodziło mi raczej o sens, to, co miałaś na myśli. Te fundamenty miały powstać na wiosce (co wynika ze zdania - na niej, czyli na wiosce) czy na gruzach (wtedy trzeba by było użyć nich - tych gruzach).
      Dla mnie ta prawda jest tam ni w pięć ni w dziewięć i trochę mi psuje wydźwięk całego zdania. Ale znów - to chyba kwestia gustów. :)
      Zdałam to pytanie, bo nie byłam pewna, co miałaś na myśli. Chodziło ci o wszystkie zmysły, więc czasownik wodzić nie pasuje, bo za sjp.pwn wodzić: «przesuwać coś po czymś» O ile można wodzić po czymś wzrokiem, czy ręką, tak już słuchem czy węchem nie za bardzo. No i pozostaje kwestia smaku. To też przecież zmysł. Detal detali - może i tak, ale ktoś sobie może wyobrazić Sakurę szorującą językiem po ziemi. ;)
      Miejsce na kurwę w tekście zawsze się znajdzie, z tym że trzeba to miejsce odpowiednio przygotować. Wszystko zależy od charakteru postaci i sytuacji, w jakiej się znalazła. Sakura prowadziła nas przez swoje myśli, używając raczej kwiecistego języka i ta kurwa, tak znienacka, była trochę groteskowa. I znów, zapytałam, bo absolutnie nie miałam z tym problemu, chciałam tylko wiedzieć, na jakim efekcie Ci zależało. ^^
      Błędy mnie raczej nie zniechęcą (musiałabyś chyba pisać co drugie słowo źle, żebym się naprawdę zdenerwowała). Mam nadzieję, że nie odebrałaś moich uwag jako złośliwych przytyków! Chciałam tylko pokazać, na co trzeba zwracać uwagę. Wiem, że mój styl komci może być nieco surowy, ale naprawdę nie miałam nic złego na myśli. :) Jak już wspominałam tekst mi się podobał i nie ma co czuć presji. Imho to tylko blogowe opowiadanie, nie mam zamiaru go oceniać jak wydanej książki. Wierzę, że beta ci pomoże, a i sama będziesz w stanie zobaczyć wiele omsknięć, jeśli tekst sobie odleży w folderze.
      Jedyne, co może mnie naprawdę zniechęcić, to przedstawienie związku Sakury i Sasuke. Z prologu wyłania się nam obraz toksycznej relacji - na szczęście Sakura jest tego jako-tako świadoma, dlatego nie rzuca się Sasuke w ramiona. Musisz uważać, żeby zbyt szybko nie sprowadzić tego do słodkiego miziu-miziu, w którym to Sakura uważa Sasuke za cały swój świat. To taka moda, która przywędrowała do nas ze Zmierzchem i zagnieździła się na dobre w książkach/fanfikach. To schemat, w którym bohaterka jest całkowicie podporządkowana facetowi, a cała relacja opiera się na dominacji, obsesyjnej kontroli oraz w pewnym sensie poniżeniu. Facet decydujący o wszystkim i kobieta ciesząca się, bo pozwolił, żeby na niego spojrzała/dotknęła. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko historiom o toksycznych związkach, ale niech nikt mi tego nie próbuje sprzedać w opakowaniu od prawdziwiej miłości i modelu, do którego powinna dążyć każda para. ;)
      Ja tam widzę w Tobie potencjał i naprawdę nie chciałabym, żeby się zmarnował. :3
      Powiem tylko tyle: baw się tym tekstem! Próbuj nowych rzeczy. W końcu tak jak kucharz łączy smaki, tak pisarz łączy słowa.
      Pozdrawiam i życzę dużo weny! Oczywiście czekam na pierwszy rozdział. ;)
      Floette.

      Usuń
    6. Bardzo się cieszę, że odpisałaś - wzięłam pod uwagę twoje wskazówki i jeszcze dzisiaj przysiądę i poprawię te dwie rzeczy - tą konstrukcje i 'wodzenie zmysłami" xD Zdecydowanie nie chce, żeby ktoś wyobrażał sobie Sakurę szurającą językiem po ziemi haha. Co do drugiej części twojej wypowiedzi to miejmy nadzieje, że nie wyjdzie mi z ich relacji kicz. I faktycznie, to właśnie na tej toksyczności chciałabym się skupić - chociaż nie obiecuję, że Sakura będzie całkowicie oporna na jego osobę. Dla mnie, jest to bohaterka trochę naiwnie zakochana, zdająca sobie z tego sprawę, ale w dalszym ciągu zapakowana razem z nim w jego pudełko. Nie chciałabym zmienić jej kanonicznych cech i robić nieczułą kobiecinę. Ale! Twój komentarz znów otworzył mi trochę oczy i nawet zainspirował do pewnych scen - więc myślę, że po raz wtóry należą ci się podziękowania xD

      I dziękuje za ostatnie słowa - bardzo budujące. Tak zrobię. Może będzie to trochę nieudolna zabawa, ale liczę, że epilog będzie napisany lepiej niż sam prolog. Również pozdrawiam i trzymaj się ciepło w te jesienne wieczory! :)

      Usuń
  15. Rozdział rewelacyjny, fabuła zapowiada się ciekawie, tak samo jak charakter postaci. Sakura mimo swojej anime'owej otoczki, wydaje się być jednak inna niż to wygląda na pierwszy rzut oka. Czekam z utęsknieniem na kolejną część i obiecuję, że następnym razem rozpiszę się bardziej.
    Proszę nie zwracaj uwagi na komentarz pod rozdziałami - jestem tak ogarnięta, że to pożal się Boże... Ale nie zwróciłam uwagi na datę posta XD
    Mam pytanie: czy istniałaby możliwość rozjaśnienia tekstu? Ciut ciężko się czyta ;)
    Pozdrawiam serdecznie :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no właśnie widziałam te komentarze i się trochę uhahałam przez monitorem - ale nie przejmuj się, nie jesteś pierwszą osobą, która nacięła się na mój mały żarcik xD
      Dziękuje ci bardzo za komentarz i za chęć przeczytania dalszych rozdziałów! <3 Mam nadzieje, że się nie zawiedziesz.
      I jasne, wezmę to pod uwagę, tylko będę musiała skontaktować się z osobami, które na tych css znają się lepiej ode mnie, więc to chwile można potrwać ;d Nie wiem czemu ale tej czcionki nie mogę zmienić normalnie, tak jak robiłam to dotychczas, dlatego jest taka a nie inna - ale rozpracuje to!

      Jeszcze raz bardzo ci dziękuje (za komentarz i rozbawienie mnie xD) i również pozdrawiam! :**

      Usuń
    2. Cieszę się, że udało mi się Ciebie rozśmieszyć, chociaż jeden pozytyw mojego roztargnienia >.<
      Buźki :*

      Usuń
  16. Twój blog jest cudowny, piszesz swobodnie, styl jest tak piękny, niewymuszony i lekki, a przy tym obfituje w wiele słów odrobinę ambitniejszych niż przeciętnie, wplecionych w całość z dziecięcą lekkością. Zakochałam się już po przeczytaniu pierwszych linijek i na pewno będę tu wpadać częściej. Nie wypowiem się co do fabuły, bo nie dzieję się tu jeszcze za wiele. W końcu fabuła dopiero się zaczyna. Na pewno bohaterowie mnie nie irytują, co jest bardzo dużym plusem. Oby następna notka była równie dobra.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny, Ais <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki wspaniały początek dnia! <3 Dziękuje ci bardzo za ten zastrzyk energii - komentarz przeczytałam zaraz po przebudzeniu, ale dopiero teraz dopadłam się do klawiatury xD Bardzo się cieszę, że ci się spodobało i również mam nadzieję, że następny rozdział was nie zawiedzie.

      Ja również pozdrawiam - a wena się przyda! <3

      Usuń
  17. Piękne, artystyczne <3 Czekam na więcej :) Potrzebuję więcej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosyć późno zabralam się za odpisanie na ten komentarz ale to z przyczyn technicznych. Bardzo dziękuje za Twoja opinie i cieszę sie, nie tyle że ci się spodobalo, ale że czskasz na kolejne rozdziały. To wiele dla mnie znaczy.

      Dziękuje bardzo i miłego członka!!! XD :*

      Usuń
    2. Dosyć późno zabralam się za odpisanie na ten komentarz ale to z przyczyn technicznych. Bardzo dziękuje za Twoja opinie i cieszę sie, nie tyle że ci się spodobalo, ale że czskasz na kolejne rozdziały. To wiele dla mnie znaczy.

      Dziękuje bardzo i miłego członka!!! XD :*

      Usuń
  18. Co to za cudo ja tu wypaczałam?!

    Już stąd nie wyjdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka - i pierwsze co mam w głowie to Assassin's Creed Syndicate. Nie no, ja już tu zostaję na zawsze. A szablon... Damn, co ja robiłam na grafice, skoro takich cudów nie umiem tworzyć :c I prolog... przecie to poezja jest!

      Zyskujesz psychofankę. Dziękuję.

      Usuń
    2. No tak mnie podbudowalas że omamo! Dziękuje ci za to z całego serducha! I nie wiem... Nie wiem co napiswc, ale wiedz, że jak czytalam twoje dwa komentarze, to nie mogłam się doczekac, aż przyjdzie mój chłopak i mu się pochwale co mi napisałas XD myślę że to oddaje mój stan euforii! Dziękuje jeszcze raz!

      Usuń
    3. No tak mnie podbudowalas że omamo! Dziękuje ci za to z całego serducha! I nie wiem... Nie wiem co napiswc, ale wiedz, że jak czytalam twoje dwa komentarze, to nie mogłam się doczekac, aż przyjdzie mój chłopak i mu się pochwale co mi napisałas XD myślę że to oddaje mój stan euforii! Dziękuje jeszcze raz!

      Usuń
    4. Do usług! Ja tylko prawdę piszę! Jeśli coś mi się podoba, to wstyd nawet tego nie pokazać. I mam nadzieję, że chłopak jest z Ciebie dumny! :D

      Usuń
  19. Trafiłam dzisiaj na ten blog.. I muszę przyznać, że jest wspaniały! Powinnaś napisać książkę wiem co mówię:)) Masz talent, dziewczyno! Ja mogę się przy Tobie skryć. Mimo to, taki blog jak Twój motywuję mnie do dalszej pracy.
    Lecę czytać dalej, kochana.
    Jeśli chcesz wpadnij do mnie.

    OdpowiedzUsuń